Naturalny ruch człowieka, ruch życia (ku życiu) to dążenie od prymitywizmu do doskonałości, od słabości do siły – to wzięłam od Alberta Adlera, twórcy psychologii indywidualnej, powstałej jako post Freudowska schizma.
Mechanizmy samodoskonalenia, będące naszą pierwotną właściwością, podkopywane są przez czynniki społeczne, przez społeczne uwikłania, które mogą patologizować jednostkę i prowadzić do sytuacji odwrotnej, tj. do samolikwidacji. Zgadzam się i w tym punkcie z Adlerem, a tym samym w jego odwrocie od Freuda (i Freudowskiej teorii wewnętrznych popędów, kierujących człowiekiem) i zwrocie ku determinantom społecznym, upatruję pewną tożsamość transformacji, którą i ja obecnie przechodzę. Upraszczając – koniec brania na siebie za wszystko winy i postrzegania siebie samej jako jedyne źródło rzeczy i spiritus movens swojego (i co gorsza cudzego) życia. Pora na uwzględnienie czynników zewnętrznych, oddanie każdemu jego odpowiedzialności.
Wracając do naturalnego ruchu życia. Zgadzam się z Adlerem, przy czym zaznaczam ważkość słowa naturalność/ normalność, bo te każdy może inaczej rozumieć/czuć. Naszym zadaniem życiowym jest wzrastać, oświetlać nasze pole widzenia i zdejmować klapki z oczu – tj. poszerzać swoją teorię (wiedzę), iść w praktykę i empirię (doświadczenie), budować świadomość.
Miarą człowieka jest jego ruch – sposób, w jaki reaguje na przydarzające mu się sytuacje; sposób, w jaki zachowuje się w obliczu nowego, nieznanego, nieuniknionego. Tu duży wpływ ma uspołeczniająca rola matki, a potem kontynuująca i korygująca jej robotę szkoła (to też Adlerowskie). Dominująca pozycja matki (dominująca czy to z zanegowania roli ojca, czy to z braku jego obecności, czy jeszcze z innych powodów) skutkuje niesamodzielnością dziecka, którą później ma wyrosły z dziecka dorosły; wbudowuje lęki przed wyjściem do …, wyjściem na… (świat, ludzi, na nowe); instaluje w dziecku potrzebę nieustannego wsparcia i asysty, a wszystko promieniuje z fundamentu, który stanowi niskie poczucie własnej wartości.
Według Adlera być człowiekiem to mieć poczucie niższości, prące ustawicznie do przezwyciężania go.
Naturalny ruch życia to taki, który dąży do przezwyciężenia poczucia niepełnowartościowości. Wymaga on stawiania czoła trzem wyzwaniom: życiu społecznemu, zawodowemu i rodzinnemu. Ruch ten jest możliwy, gdy jesteśmy świadomi naszego pierwotnego stylu życia (dziecięcego) i umiejętnie zarządzamy swoimi formacjami emocjonalnymi, by działały w naszym interesie, a nie na naszą szkodę (np. mamy odwagę działać, podejmować decyzje, brać odpowiedzialność za swoje słowa/czyny/działania/decyzje, nie boimy się). Naturalnym ruch to nie jest zaprzeczanie rzeczywistości i ucieczka od odpowiedzialności i od prawdy. Ucieczka, wyparcie i zaprzeczenie to pierwotności, dziecięce metody przetrwania. Naturalny ruch życia to dążenie do doskonałości i siły (przy równoczesnej świadomości i akceptacji swoich ograniczeń i swojej nieidealności).
Osoby wykonujące ruch wstecz, autosabotujące lub autodestrukcyjne, nie podążają ruchem naturalnym, przypuszczalnie z powodu nieświadomości pułapki automatycznego mechanizmu, który nimi kieruje. Jest też ważna wiadomość dla leni i prokrastynatorów (łac. pro crast– na jutro, osób, które odkładają swoje działania na potem). Znalazłam wreszcie motywację ich lenistwa i ociągania się, będących przecież formą bezruchu, postawy niewzrostowej, patologicznej. Lenistwo, prokrastynacja, szeroko rozumiany zastój ma swoje sedno w stracie wiary i nadziei, że coś się uda/ powiedzie, że komuś coś się uda/powiedzie, że ktoś coś może/ da radę/ jest w stanie/ zdoła. Lenistwo to materialny wyraz obniżonego poczucia własnej wartości związanego ze swoją skutecznością, której posiadania jednostka nie odczuwa z różnych powodów (estetycznych: za brzydka, za gruba, intelektualnych: za głupi, idiota, emocjonalnych: niestabilna, wariatka, materialnych: za biedny, niezaradny i tak dalej…). Lenistwo w głębokiej motywacji emocjonalnej to stan utraty nadziei na zwycięstwo/ sukces, skutkujący brakiem woli walki, brakiem zaangażowania. Lenistwo to brak otuchy. Idąc tym tropem, osoby leniwe, ociężałe, osowiałe, otępiałe, bezradne to jednostki, które nie przeżyły tkwiącego w nich jako pozostałość starego doświadczenia (nie doświadczyły emocjonalnie) poczucia braku otuchy. Nadal niosą w sobie brak otuchy, a on sabotuje ich działania i ich sukces. W tym ujęciu osoby leniwe to postacie dramatyczne, ofiary sytuacji beznadziejnej i swojej nieświadomości istnienia w ich samych tego uczucia. Nadzieja umiera ostatnia, nie znaczy to, że w końcu nie umrze (por. Kutno). Osoby leniwe i inne tkwiące w bezruchu lub podążające ruchem wstecznym to dusze noszące brak nadziei.
Co optymistyczne, to świadomościowe odkrycie daje już pewien krok w przód i pewną nadzieję. Nie byłabym sobą gdybym w tym momencie nie uroniła łzy transformującej przeszłość tylko i wyłącznie w cudownie słonawą wodę, taką która podnosi ciśnienie, a to potrzebne jest, by nie być ospałym w działaniu.
Podpisano:
Olga S., inżynier dusz.
Szczecin, w drodze do Świnoujścia, 9.25, 23/07/2016