Małymi krokami podchodzi do mnie miła ość, miłość.
Podeszła już pod mój próg.
Jest słodycz, jest gorycz, a z nimi spokojny bezruch.
Inercja bez tchu.
Pełną parą napiera na mnie miła ość, miłość.
Nie próbuję już bronić się.
Broniąc się, nie uwalniam wcale się.
Ten morderczy dynamit w końcu wybuchnie.
Przyjdzie spustoszenie.
Zniknie stare a wciąż żywe wspomnienie.
Co chwilę coś umiera.
Co chwilę nowa jakość rodzi się.
Umiera kamikadze.
Świadomie na to godzi się.
Już nie trzeba dla nikogo umierać.
Jednak ten ostatni raz dla siebie umrzeć chcę.
Nie dystansuję się.
Zdejmuję tarczę, zbroję, krabią skorupę.
Poddaję się.
Oddaję sobie się.
Moja droga.
Drogocenność lub kierunek.
Drogocenny kierunek.
Kierunek ku drogocenności.
Cenie drogiej ości.
Miłości.
Z dedykacją dla Mojej Pierwszej Ości i podziękowaniem dla Ciebie, Aleksander, że mi o tej ości przypomniałeś.