Life Coaching

Fenomen

ZZZZZ

Jakiś rok temu zrobiłam w swojej grupie pewien eksperyment. Chciałam pokazać moim pięciu chłopakom (grupa 100% męska) pewną nieoczywistość. Zapytałam się, czy wszyscy oglądali film Bogowie. Ten akurat przyszedł mi do głowy, bo sama go nieco wcześniej oglądałam. Gdy dostałam od wszystkich potwierdzenie, przystąpiłam do eksperymentu. Poprosiłam, by każdy z moich panów powiedział w jednym zdaniu (i nie więcej), o czym według niego jest ten film. W tej chwili już nie pamiętam, która odpowiedź była Marcina, która Sławka, Jacka, Roberta, a która Andrzeja, ale nie o to chodzi (przy okazji ściskam i ultra ciepło Was pozdrawiam chłopaki <3). Oto zebrane odpowiedzi. Bogowie to film a) o człowieku, który był zniewolony przez nałóg, b) o pierwszym przeszczepie serca w Polsce, c) o polskich realiach lat 80-tych, d) o nadzwyczajnych ambicjach, e) o poświęceniu życia prywatnego karierze.

– To o czym jest ten film? – zapytałam z uśmiechem i dodałam swoją perspektywę. Dla mnie, Bogowie to film o człowieku, który za sprawą swoich konfliktów emocjonalnych stał się wielki. Paradoksalnie to te konflikty powodowały te ambicje, tę odwagę, tę determinację. Oglądając ten film, ciągle widziałam zamkniętą w garbie klatkę piersiową, chowającą osobiste historie serca Religi. Jego ciało opowiadało mi swoją smutną historię. Religa swoją pracą pragnął uzdrowić innych, a praca nad sercami innych była ostatecznie pracą nad sercem własnym. Jak mówi Recall Healing – poślubiamy swoje nierozwiązane konflikty (po to by je rozwiązać). Nasza praca zawodowa także służy rozwiązaniu tych konfliktów. Film poruszył mnie bardzo, a postać Zbigniewa Religi zafascynowała mnie jeszcze bardziej. Nie pamiętam, który to był rok, ale spotkałam go kiedyś w święto zmarłych na siedleckim cmentarzu. Wtedy jeszcze byłam szarą gęsią i nie wiedziałam zbyt wiele o nim. Dziś jak wspominam to nasze minięcie się, czuję jakiś poruszający majestat, też pewną pokorę.

Wracając jednak do eksperymentu. Miałam jeszcze jedną perspektywę, mojej mamy, byłej pielęgniarki instrumentariuszki oraz mojego ojczyma chirurga-urologa, którą potocznie nazwałam perspektywą służby zdrowia. Dla nich ten film przedstawiał solidarność służby zdrowia w imię wyższego dobra, jakim jest ludzkie życie. Oni widzą chęć i gotowość ludzi, by tworzyć szpital, leczyć i ratować ludzi. Dzisiaj z tęsknotą i smutkiem mówią, że tej solidarności nie zauważają.

Eksperyment ten miał z jednej strony uwrażliwić moich chłopaków na to, że nic nie jest oczywiste i na to, że nie ma jednej jedynej racji. Z drugiej strony, miał ich przybliżyć do siebie samych i siebie nawzajem. Ostatecznie, eksperyment miał pokazać, że patrzymy przez świat swoim aparatem, szczególnie emocji i myśli. Patrzymy na to samo, widzimy co innego, jak myślisz – dlaczego? Bo mierzysz świat swoją miarą i Twoja rzeczywistość postrzegana jest projekcją Twojej rzeczywistości uwewnętrznionej. W skrócie – świat nie będzie inny aniżeli Twoje uczucia i myśli, które powstały na bazie Twoich doświadczeń. Każda z interpretacji tego filmu jest dla mnie wyrazem tego, co w każdym z nas siedzi i jaką mamy w sobie rzeczywistość, jakie wartości, emocje. Pozornie niepozorne odpowiedzi, a jak dla mnie skarb i zasób informacji tak o nich, jak o mnie samej.

Ten przykład dotyczy filmu, ale to samo tyczy się książek, moich tekstów, w końcu każdej sytuacji, która się nam przytrafia. Rzeczy nie bierzemy takimi, jakimi one są, ale takimi, jakimi my jesteśmy. Jeśli zaufasz tej idei, możesz rozpocząć fascynującą i pewnie momentami przerażającą podróż w głąb samego siebie. Opowiadałam jak czytam książki? Z markerem, z długopisem, robię swoje notatki na boku, dopisuję swobodne myśli, daty, imiona, odkrywam coś o sobie. Często czytam w pociągu, wzbudzając tym dezorientację pasażerów obok, bo albo żywo i aż nienaturalnie jak na pociągowy spokój się śmieję, albo znowu leci mi łza za łzą i co chwila smarkam w swoje chusteczki. Czytam, dzięki temu widzę, nie to, jakim jest świat, ale jakim ja go widzę, a przez to finalnie- poznaję swój świat. W rozmowie na facebooku ze swoim przyjacielem kiedyś wywalałam mu swoje myśli. Po chwili przeprosiłam go, bo ani nie chciałam go obciążać, ani mu marudzić, ani nawet nie potrzebowałam być nareperowana: – Sorki, że tak Ci piszę, potrzebuję zobaczyć swoje myśli, Michu- powiedziałam. On to podłapał. Piszę, by zobaczyć swoje myśli – czytam (i Ty mnie czytasz) też po to.

Zdarzają mi się sytuacje, gdy ktoś twierdzi, że wywołałam w nim jakieś emocje, że coś spowodowałam, zrobiłam, zawiniłam. Co raz jestem winna cudzej irytacji lub smutkowi. Mało kto widzi, że to jego osobiste złości i smutki, że to jego bunt względem pytań niewygodnych i nieprzyjemnych. Właściwie też to rozumiem, bo i ja w swoim życiu miałam czas. Bogu dzięki, że minął. A może on całe życie mija? Ostatnio jedna z moich coachee rozzłościła się i powiedziała, że zawracam ją w przeszłość, podczas gdy ona chce tworzyć nowe, działać, wypracowywać strategię. Odparłam jej, że podążam za nią, najwidoczniej ona sama tak meandruje między starym a nowym i wspaniale, że temat został poruszony, bo wreszcie można to zobaczyć, uświadomić to sobie. Dodałam, że jestem zdezorientowana, bo sama czuję ,że moja coachee skacze po przeszłym i przyszłym, przez co mi samej trudno jest wydestylować jej cel. Nie wiem, jak długo coachee będzie uważała, że to ja jestem przyczyną jej złości i jej nieprzyjemności. Nie wiem też kiedy moja coachee zorientuje się, że ten moment wzrostu jej frustracji był istotny w perspektywie całego procesu, bo ona sama wreszcie poczuła, że lawiruje między starym a nowym. Był to moment click, uświadomienia sobie, punkt zwrotny, od którego można zacząć wypracowywać nowe. Ostatecznie, nie wiem, czy coachee wróci do procesu, bo moje doświadczenie mówi mi, że po kontakcie z silnymi negatywnymi emocjami (swoimi własnymi, choć twierdzimy, że wywołanymi przez drugiego) nie chcemy do tego (do osoby, która rzekomo nas jakimiś uczyniła, ostatecznie do siebie samych) wracać. W tył zwrot!

Wspomniałam już kiedyś o Romanie Ingardenie i fenomenologicznym podejściu do czytania.

Poniżej zaczerpnęłam notkę z Wikipedii (dzięki, Wikipedio!), z wyszczególnieniem tego, co dla mnie osobiście kluczowe (pogrubienie) i arcy kluczowe (pogrubienie i podkreślenie):

Metoda fenomenologiczna polega na opisie i oglądzie tego, co bezpośrednio jest dane. Jest to metoda, która odbiega od codziennych sposobów orientowania się w rzeczywistości. Podejście fenomenologiczne różni się od naturalnego nastawienia bezzałożeniowością. W nastawieniu naturalnym mamy na temat świata pewne założenia, domysły, teorie, spekulacje. Fenomenologia nawołuje do ich odrzucenia po to, by przyjrzeć się światu tak, jak się on jawiEdmund Husserl postulował powrót do rzeczy samych. Ma temu służyć redukcja fenomenologiczna (epoche), która oznacza wzięcie w nawias, zawieszenie przekonania o realnym istnieniu świata i poznającego podmiotu. Epoche miała sprawić, że świadomość stanie się czysta (pozbawiona założeń), będzie traktować świat wyłącznie jako fenomeny, zjawiska.

Ty czytasz mój tekst i reagujesz na określone słowo, zdanie, coś Twojego się w Tobie budzi. Mało tego, gdy przeczytasz ten sam tekst za tydzień, dwa, rok, zareagujesz na niego inaczej. Czasem mnie surowo oceniasz, lub wręcz krytykujesz. Innym razem wpadasz w entuzjazm, zachwyt. Chwalisz mnie. Zdarza się, że widzisz w moich słowach żal, którego tam już nie ma, albo który właśnie uwolniłam z siebie poprzez pisanie. Nieraz zaskakujesz mnie swoimi komentarzami. Mało kiedy piszesz, co czujesz i jak Ci z tymi czy innymi słowami, które napisałam. Szkoda, dla mnie to esencja i podstawa do podjęcia rozmowy. Używasz przymiotników, zazwyczaj określających mnie lub mój tekst, zamiast skupić się na tym, co ten tekst Tobie osobiście zrobił na poziomie jednej esencjonalnej myśli i emocji, a nie potoków słów. Jak mówisz potoki, to ja nie wiem, o co chodzi. Nie rozumiem i daję sobie do tego pełne prawo. Ja wiem, że jest we mnie pragnienie, by Cię wreszcie zrozumieć.

Pewnie i moje wypowiedzi są dla Ciebie potokami, czymś niezrozumiałym – żeby było jasne- jesteśmy tym samym.

W całej swojej komunikacyjnej tak marności jak i glorii, z miłością, której nie widzisz (nie czujesz),

Pewnie i ja też nie do końca widzę/ czuję

Ol Soo

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s