Vanitas dla serca, nędza dla umysłu.
Poczuliście kiedyś nie o to mi chodziło?
Doświadczyłam tego jako mieszkanę złości, smutku, rozczarowania, pustki, poczucia oszukania, poczucia, że jest się durnym.
Nie o to mi chodziło.
Nie chodziło mi o konkretne słowa, choć myślałam, że chodzi mi o przymiotniki opisujące moje ciało, mój umysł i moje serce. Słyszę je, a moja kamienna gąbka ich i tak nie chłonie.
Nie chodziło mi o konkretne zachowania. Sądziłam, że dodadzą mi one pewności i ufności. Nie dodały.
Nie chodziło mi o pieniądze, choć myślałam w pewnym momencie, że one zaradzą wielu sprawom.
Nie chodziło o kogoś innego, o tego czy owego; o to, czy ten konkretny ktoś coś zrobi, powie lub poczuje.
Wszystkie te must be, must have lub must do były fantazją umysłu, mającą zapewnić bliżej niezidentyfikowane szczęście.
Były kitem umysłu.
Gdy już się pojawiły, vanitas serca odkryły.
To o co, do cholery, chodziło?
Chodziło o mnie samą.
Podpalimy świat
Podpalimy świat tym, co dobre w nas.
Podpalimy świat Ty i ja
Bo przyszedł na nas czas!