O zazdrości, nieufności, a w esencji o poczuciu własnej wartości i miłości do siebie samego.
Powoli zbliżam się w rejon Trójkąta Bermudzkiego. Powoli. Ostrożnie obserwuję rejon z każdej strony. Figurują w nim trzy postacie dramatyczne: mama, tata i ja.
Długo zastanawiało mnie skąd bierze się w nas zazdrość i rywalizacja. Zależało mi na tym, by budować swoje poczucie własnej wartości. Każdorazowe odczucie zazdrości pokazywało mi kolejne słabe ogniwo mojej osobistej miłości do siebie. Gdy uświadomiłam sobie, że zazdrość i rywalizacja są wynikiem porównania, pozostało mi tylko szukanie pra persony, z którą się porównałam.
Zazdrość jest dla mnie porównaniem przeżywany na sposób żeński. Zazdrość jest uczuciem. Rywalizacja z kolei wynika z porównania przeżywanego w sposób męski. To nie uczucie, a raczej postawa, inna sprawa, że odzwierciedlająca uczucie zazdrości. Pod tą zazdrością, uczuciem wtórnym, kryje się w istocie pierwotność o nazwie poczucie wartości.
Jeśli masz rodzeństwo, pewnie łatwiej będzie Ci porównywać siebie i swoją sytuację do sytuacji kogoś z Twojego rodzeństwa. Jeśli jesteś jedynakiem, pozornie sprawa wydaje się bardziej skomplikowana, bo do kogo się porównać? Mało kto by pomyślał, że tym pra porównaniem było Twoje/ moje porównanie się do rodzica tej samej płci. Jest wśród nas wielu, którzy w sposób nieświadomy konkurują z rodzicem tej samej płci o względy rodzica płci przeciwnej. Jeśli ta informacja wyda Ci się szaleństwem, pomyśl o minionych i obecnych relacjach, jakie tworzysz z ludźmi, przyjrzyj się swojej zazdrości, chęci rywalizacji, sytuacjom, gdy się z kimś porównujesz i albo jesteś Zero albo Hero owe porównanie pokazuje Ci aktualny stan Twojego poczucia własnej wartości. I nawet mogę to sensownie wytłumaczyć – dziecko jest szczęśliwe i czuje się kochane, gdy jego rodzice są szczęśliwi i się kochają. Szczęście dziecka wynika z tego, czy postrzega relację rodziców jako szczęśliwą. Jeśli tak jej nie widzi, dziecko czuje się winne nieszczęścia rodzica/ rodziców, a przez to samo staje się nieszczęśliwe i siebie nie kochające.
Przekładając te porównania, sprawę zazdrości i poczucia wartości na przykłady:
Ja w swoim życiu mam „Pauliny”. Imię to nosi dziewczyna, która pracowała jako instruktorka fitness w klubie, gdzie i ja instruowałam. Wtedy jeszcze nie byłam taka ogarnięta, by widzieć że moje umysłowe fantazje na jej temat wywoływały we mnie zazdrość i poczucie niższości. Nie umiałam uniknąć porównania się do niej, w którym zawsze słabo wypadłam. Potem była druga Paulina, koleżanka lektorka. Przejęła ona po mnie kursy, z których zrezygnowałam. Zaraz po tym zaczęłam dywagować o tym, że pewnie jest ona lepszą i bardziej lubianą lektorką (zaznaczę, że nie wiedziałam wtedy, co rozumiem pod pojęciem lepsza).
Przykład męski, z kolei. Kolega opowiadał mi ostatnio o tym, że zaczął chodzić z dziewczyną na siłownię. Gdy zobaczył jej trenera personalnego, obudziła się w nim złość, którą próbował wycisnąć na maszynach do ćwiczeń. Gdy na horyzoncie pojawił się punkt, do którego mógł się odnieść, nastąpiło porównanie, w którym – według siebie – nie wypada jako premium partia.
Każdy z nas ma swoje osobliwości porównawcze. Jedni porównują stan swoich mięśni, inni portfela, jeszcze inni koncentrują się na tym, co widać: sylwetce, stroju, fryzurze, mieszkaniu, aucie i tak dalej..
Niezależnie od tego, co jest naszym punktem porównawczym – w ostatecznym rozrachunku rozchodzi nam się o miłość. Nie skupiajmy się zatem na listonoszu, a na wiadomości którą przynosi (Kingo, dziękuję za to stwierdzenie!). Nie są ważne moje Pauliny czy mojego kolegi trener. Tu o nas samych mowa i o naszej wielkiej intymności, jaką jest poczucie własnej wartości.
To, o czym piszę to tzw. kompleks Edypa (przeżywają go mężczyźni) i kompleks Elektry (doświadczany przez kobiety). Zainteresowanych namawiam na powrót do mitologii i zbadanie losu obu postaci. Przekładając to na domowe pielesze – jest taki okres w życiu każdego z nas (ok. 4-6 roku życia), gdy budzi się w nas nasza seksualność, którą projektujemy na naszego rodzica. Rozwój seksualności jest naturalnym etapem rozwoju człowieka, jednak stawia on dziecko w dramatycznej sytuacji: oto ja, dziewczynka – chcę tatę i nie mogę go mieć, bo tata ma mamę i ma umysł – którego ja jeszcze wówczas tak rozwiniętego nie mam, by rozumieć, jak można kochać i nie być jednocześnie seksualnym. Tata, w tym dramacie jest nieświadomy tego, że ja, jako dziecko na poziomie biologicznym odbieram jego zachowania jako seksualne, a może jest, ale nie wie, jak postąpić. Tym samym nieświadomie uwodzi mnie. W tej fascynacji ojcem, staję się rywalką swojej mamy, stanowię dla niej zagrożenie, a ona dla mnie staje się punktem porównawczym – kto jest dla taty ważniejszy, mama czy ja?
U mężczyzn jest odwrotnie. Młody chłopiec czuje się uwiedziony przez swoją matkę. Także jest za młody, by rozdzielać rzeczy serca, umysłu i ciała i widzieć, że matczyna miłość nie wiąże się z seksualnością. Dodatkowo, do zazdrości i rywalizacji wracając, staje się on konkurentem ojca – czy mama będzie wolała mnie czy tatę?
Nieświadome członkostwo w tym trójkącie ma pewne implikacje.
Po pierwsze, dziecko by przetrwać ten okres Edypa/ Elektry z rodzicami, gdy działają razem jego biologia, umysł i serce – odcina połączenia między nimi. Tj. umysł mówi mu, że seksualność jest zła i wpędza je w poczucie winy, ciało dopomina się seksualności, a serce czuje, że mimo, że rodzic jawi nam się jako ideał, to w istocie nie o seksualność nam z rodzicami chodzi. Pisząc to, czuję przeładowanie i chaos bodźców i niemożność zintegrowania reakcji i czuję, że owo odcięcie jest konieczne, by przy mojej dziecięcej świadomości na tamten moment przeżyć – mieć relację i z ojcem i matką. To ten moment, w którym staję się zdezintegrowana (pisałam o tym w 100% człowieka w człowieku).
Po drugie, to doświadczenie i nasza dezintegracja wywołuje w naszym obecnym życiu złość, strachy i lęki (ponownie namawiam na powrót do 100% człowieka w człowieku). Jesteśmy w którejś części mniej lub bardziej poodcinani, a to co odcięte jest nieznane – ergo nierozumiane, wzbudzające lęk, złość, niepokój. Odcięci od którejś części ciała – tj. odcięci od której części siebie – jesteśmy niekompletni. De facto ostatecznie stan ten godzi w poczucie własnej wartości i miłości.
Po trzecie, kompleks Edypa i Elektry, ma z perspektywy emocjonalnej dziecka smutne rozwiązanie, bo doświadcza ono poczucia odrzucenia, bycia oszukanym, uwiedzionym i wykorzystanym przez rodzica przeciwnej płci. W praktyce, w życiu dorosłym przekłada się to na damskie i męskie historie emocjonalne typu czuję się oszukany, oszukała mnie, była czarownicą, sama mnie uwiodła, wykorzystał mnie i tak dalej… A z tego rodzi się nieufność. Jako dzieci ufamy bezgranicznie swoim rodzicom. Rozwiązanie kompleksu Edypa i Elektry jest dla nas jednak sporym wstrząsem, pokazującym, że dziecięce idealistyczne wyobrażenie na temat rodzica może być mylne (bo świadomość jest niewystarczająca). Tę nieufność przekładamy potem na relacje z innymi.
Wreszcie, po czwarte, zazdrość – o niej pisałam już wcześniej. Ponieważ jako dzieci byliśmy w trójkącie z rodzicami – porównujemy, a potem czujemy zazdrość, rywalizację, w istocie nasze poczucie własnej wartości jest wiotkie. Dopóki nie podejmiemy świadomych działań w celu opuszczania trójkąta, w którym jesteśmy (w materii przekłada się to odejście na usamodzielnienie i wejście w dorosłość), będziemy doświadczać tej walki o swoją wartość/miłość.
Dziecko walczy o poczucie własnej wartości, bo to rodzice mu je kształtują. Dorosły wie, że jego poczucie wartości zależy od niego samego. Dorosły bierze za siebie i swoje emocje odpowiedzialność.
Loved reading thiis thank you
PolubieniePolubienie
😉 thank you, too
PolubieniePolubienie