Zapytałam bliskiego mojemu sercu sześćdziesięciosiedmioletniego mężczyzny, jak to jest patrzeć na swojego, zięcia doświadczającego z jego córką, tego co mój mężczyzna doświadczał ze swoją żoną. Doświadczenia podchodziły pod terror i niewolę.
– Piekło- usłyszałam od niego.
– Piekło?- dopytałam.
– Trzeba przejść piekło, żeby potem było niebo. Nasza współpraca była piekłem.
– Bo? Bo chciało się z niej uciekać.
– Bo?
– Bo jej nie było.
– Czyli brak współpracy był piekłem?- ciągnęłam dalej:- To dlaczego mówisz, że była współpraca skoro jej de facto nie było?
(Cisza)
– No nie było.
– To co było?
– Bo była UMOWA na współpracę.
Z umowy o współpracę wyszła chęć ucieczki, zostawienia wszystkiego i spierdalania.
Była umowa (małżeńska) na miłość i obfitość. Wyszedł z niej jeden wielki brak, bieda i nienawiść, na które składały się osobiste braki stron zainteresowanych.
Widocznie nie da się umówić na miłość, skoro nie ma jej już na początku.