Jedno nie za drugim nie
Każde kolejne nie w kolejce ustawia się
Ganiają się nie wszędzie
Tu nie, tam nie, gdzie nie spojrzę widzę nie
*
Trwam uparcie w swoim nie
Nadal, powiedzmy, dzielnie, mężnie, bohatersko i/lub brawurowo nie ugnę się
Nadal nie zgadzam się na takie istnienie
Nadal nie zgadzam się na to niezadowolenie
*
Na ile widzę, widzę drogi dwie
Pierwsza
Może w końcu zgodzę się
Może wtedy z rzeczywistością pogodzę się
Może ta droga uśmierci mnie
Może uśmiercając, odrodzi, i wreszcie autentycznie uśmiechnę się
Ugnę się, ustąpię, spokornieję
Druga
Albo w końcu postawię się
Tak jak człowiek stawia się, gdy sprzeciwia się
Tak jak stawia się dom, swoją fortecę, swoją ostoję
*
Postawię się
Sprzeciwiając się
Ustanawiając się, swoje państwo w państwie
*
Znalazłam gdzieś, kiedyś w jakiejś książce takie zdanie:
Opór wobec zmiany wyraża opór wobec życia
Inaczej:
Intensywność, długość, nasycenie oporu wobec zmiany (tj. oporu wyrażonego słowem nie) wyraża opór wobec życia takim, jakim ono jest (i boskim, i do dupy, z cieniami i z blaskami).
Jeszcze inaczej:
Każde nie (nie zgadzam się), z uwzględnieniem jego intensywności, ilości, częstotliwości i nasycenia emocjonalnego (et cetera) to nic innego jak uśmiercanie się (skoro mówiąc/czując nie, opieram się życiu i rzeczywistości takimi, jakimi są).
Wniosek, jaki przychodzi mi do głowy w tym luźnym strumieniu świadomości:
Skoro życiu tak bardzo opieram się, trwając uparcie przy swoim nie, to znaczy to symbolicznie tyle, że jest we mnie pęd do śmierci kierujący mnie.
*
Od jak dawna mówisz/czujesz w sobie swoje nie?
Czemu tak naprawdę sprzeciwiasz się?
Po co to nie pielęgnujesz w sobie?
Czemu lub komu to nie służy?
Kogo lub co to nie sabotuje?
Co ostatecznie z tym nie stanie się?
Co musi się stać, byś powiedział(a) tak?
*
Jedna myśl na temat “ETIOLOGIA NIE”