Świadomość, że całe życie muszę przejść z wyrokiem
Świadomość, że wyrok jest na śmierć i życie
Fakt, że z tym wyrokiem pewną predyspozycję w sobie noszę
Pewną predylekcję w sobie znoszę
W sobie noszę, w sobie znoszę
Choć czasami nie wierzę, że uniosę
Choć czasami jej nie znoszę
*
Jest we mnie pewien algorytm
Pewien twór myślowo-czuciowy
Wywołuje on lęk, czy tę swoją przypadłość uniosę
Wywołuje on złość i frustrację, gdy jej nie znoszę
*
Mój algorytm myślowo-czuciowy zawsze zwiedzie mnie na manowce
Między owce
Czarne owce
Tak zwana biała owca ja, a w niej algorytm wiodący między czarne owce
Na pola społeczne, zrzeszone, stowarzyszone
Na pola zależne
Pastwiska uzależnienia
Na ring niesuwerenności
Na boisko podległości
W stan niesamodzielności
Podłej ości
Miłej ości
Parszywej miłości
*
Rzekomo ciągnie swój do swego
Rzekomo między wronami trzeba krakać tak jak one
*
Ta złość, co szkodzi mej piękności
To wkurzenie na te zależności
To brak zgody na podległość
Brak zgody na uzależnienie od kogokolwiek i czegokolwiek
To sprzeciw wobec pokrzywdzenia z powodu wiecznej zależności
*
Te wszystkie objawy są preludium do samodzielności
Być może, skoro niezależnej, to także do samotności
Być może, optymistycznie, do samo zależności
*
W swojej książce Oddychając pod wodą, Duchowość i Program 12 Kroków, Richard Rohr stwierdza, że wszyscy jesteśmy uzależnieni. Uzależnieni jesteśmy PRZEDE WSZYSTKIM od swojego sposobu myślenia – sposobu, w jaki postrzegamy ludzi, rzeczywistość, uzależnieni od przekonań, jakie mamy na określone tematy, tendencji do widzenia świata i ludzi w określony sposób. Z tego wynika następujące:
- Uzależnienie zaczyna się w głowie, w konkretnym tworze myślowym, który powoduje konkretne uczucie, a potem kompulsywność określonych zachowań.
- Uzależnienie się od swojego sposobu myślenia i nie bycie otwartym na perspektywę innych (tzw. posiadanie racji lub nawet wszechracji) tylko usztywnia nas i w konsekwencji powoduje, że jesteśmy coraz mniej elastyczni względem ludzi i sytuacji, jakie nam się przydarzają i coraz bardziej zmagamy się (zamiast płynąć) w życiu.
- Do uzależnienia (od kogokolwiek lub czegokolwiek) należy się przyznać. Trzeba je także zaakceptować: jestem uzależniony, mam tendencję do powtarzania określonych schematów/zachowań, potem żałuję, że tak się stało, czuję się do dupy, ale nie potrafię przestać, nie potrafię powiedzieć sobie nie, itd… To, o czym piszę nie można załatwić głową/umysłem, bo wiem, to połowa świadomości, a połowa świadomości nie załatwia sprawy zmiany nawyku/nałogu/zachowania/myślenia. Wyjście z uzależnienia polega na uświadomieniu sobie różnicy między naszymi pragnieniami, a autentycznymi potrzebami (to, co chce głowa versus to, czego potrzebuje nasze ciało, nasza dusza). Te hasła trzeba we właściwy dla siebie sposób przeżyć, poczuć. Poczuć tę tzw. nieprzyjemność uzależnienia. Wypieranie uzależnienia tylko przedłuża trwanie w stanie. Ostatecznie puentą uzależnienia jest przyznanie się do utraty kontroli nad sobą, nad własnym życiem. Nie masz nad czymś kontroli, przyznaj to.
- W pewnym sensie uzależnieni jesteśmy od kogoś/czegoś przez całe życie. Co nas może chronić przed pogłębianiem swojego uzależnienia? Świadoma praca nad sobą. Poznanie siebie na tyle, by rozpoznać swoje skłonności do określonych myśli, uczuć, a potem zachowań kompulsywnych. Należy zdefiniować czynniki, które w stan uzależnienia i potrzebowania kogoś/czegoś nas wpędzają, pracować nad braniem za siebie odpowiedzialności, wychodzeniem z roli ofiary i bezsilnego, budować swoją obecność w teraz i tu i uważność. Praca nad wychodzeniem z uzależnienia to gotowość do doświadczenia nieprzyjemnego i bólu, to gotowość, by zmagać się z samym sobą, by zacząć siebie poznawać i nabywać kontroli nad sobą i własnym życiem.
- Wreszcie, z uzależnieniami związane jest słowo nie, wyrażające sprzeciw, stop, dość, koniec. Tylko świadome nie jest w stanie doprowadzić do zaprzestania działań uzależniających (tak uzależniających się od czegoś/kogoś jak i uzależniających kogoś/czegoś od nas samych). Jakie to jest świadome nie? Takie, gdy choć wiem, że mnie ciągnie w stronę czynnika uzależniającego, widzę także drugą stronę medalu, widzę swój schemat – potrzebuję czegoś, ale potem okazuje się, że to mi szkodzi, ergo- tak naprawdę nie potrzebuję i nie chcę czegoś, co mi szkodzi, co mnie niszczy (pragnę głową, a nie potrzebuję sercem, ciałem). Kwestia dyscypliny i konsekwencji, sprawa budowania silnej woli i wspierania się decyzjami umysłu w chwilach słabości. Jest to także sprawą poczucia właściwego wsparcia – dostawanego od innych i dawanego samemu sobie.
Tekst ten dedykuję przede wszystkim swojemu dziadkowi i babci, na 8 dni przed ich świętem, jak także wszystkim –ikom (alkoholikom, pracoholikom, seksoholikom), którzy pojawiali i pojawiają się w moim życiu.